Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej       

Hare Kryszna

ISKCON

uniwersalna duchowość

rozwój duchowy

bhakti-joga

joga

Bóg

religia

mantra

reinkarnacja

Kriszna

Krishna

Rama

Hare

Kryszna

hinduizm

krysznowcy

karma

Indie

Gaura

India

wyznawcy Kryszny

Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny

Bhagavad-Gita

Śrimad Bhagavatam

Festiwal Indii

Woodstock

Pokojowa Wioska Kryszny

vaisnava

waisznawa

waisznawizm

wajsznawa

wajsznawizm

religie wschodu

filozofia wschodu

duchowość

astrologia wedyjska

jyotish

przepisy wegetariańskie

kuchnia wegetariańska

joga

dezinformacja ruchów katolickich

serwis

portal

astrologia wedyjska

taniec indyjski

kalendarz księżycowy

muzyka indyjska

dharma

ayurweda

ayurveda

książki Prabhupada

nama-hatta

mantry

przepisy wegetariańskie

świątynia

festiwal

sekta

sekty

 
 
 
 
 
 
 
logowanie
rejestracja
regulamin strony
 
 
 
 
   Autor: Tłumaczenie: Jagadisha das
dodał: admin    opublikowano: 2023-02-03    przeczytano: 1722
kategoria: Kryszna Katha
podkategoria: Kryszna Katha
 
Powrót >>>     
 
Jayadeva Goswami
 

CZĘŚĆ 1: Zanim Jayadeva spotkał Padmavati


 

Opis czasów

 

Jakieś 300 lat przed pojawieniem się Śri Caitanyi Mahaprabhu pojawił się w Bengalu Śri Jayadeva Goswami. W tamtych czasach Bengalem rządził król Balal-sen. Przed dynastią Senów, przez 7 pokoleń rządziła inna dynastia, która przyjęła buddyzm. Wszyscy królowie stali się wtedy buddystami, a gdy ktokolwiek chciał powiedzieć cokolwiek innego, zamykano mu usta oferując jakieś ważne stanowisko lub wyganiano go z królestwa. Tak więc wszyscy wokół mówili: mani-padme, mani-padme.

Gdy nastała dynastia Senów, dziadek Balal-sena liznął gdzieś trochę filozofii advaita-vada, zainspirował się nią i wyrzucił buddystów z kraju. Oczywiście, nie głosił nic specjalnie innego od nich, chociaż mogło mu się tak wydawać. Balal-sen wychowywał się więc pod wpływem tej filozofii, a jednocześnie za jego czasów w Bengalu urośli w siłę wielbiciele Śakti. W całym Bengalu zaczęto praktykować tantrę, czyli mniej więcej to samo, co się dzieje w nocnych klubach: tj. kobiety, alkohol oraz inne używki. Jedyna różnica polegała na tym, że odbywało się to w imię religii. A król Balal-sen całkowicie był tym oczarowany.

Synem Bala-sena był Lakszman-sen. Gdy był on młodym chłopakiem, strzelał z łuku z jednej strony Gangesu na drugą. Był doskonałym łucznikiem, a oprócz tego studiował muzykę, taniec, Wedy, mantry oraz ogólnie – był ekspertem we wszystkim, co robił.

Pewnego razu król Balal-sena zniknął z pałacu i przez jakieś cztery miesiące nikt nie wiedział, gdzie się podziewa. Krążyła jedynie plotka, że król jest gdzieś niedaleko, że praktykuje medytację po drugiej stronie Gangesu. Któregoś dnia, młody książę Lakszman-sen postanowił to sprawdzić. Przepłynął Ganges wpław i faktycznie ujrzał tam swojego ojca, ale w bardzo szokującej sytuacji. Król Balal-sen, pod pozorem praktykowania tantry, dokonywał rytualnej kąpieli jakiejś młodej kobiety w alkoholu.

Na ten widok Lakszman-senowi pękło serce i wskoczył do Gangesu, aby skończyć ze swoim życiem. Jednak Ganga nie pozwoliła mu zginąć i fale wyniosły go na brzeg.  Lakszman-sen miał wkrótce zostać ważnym asystentem pewnego wielkiego Vaisnavy w jego wielkiej misji.

Załamany Lakszman-sen wrócił do pałacu, zwołał ministrów i zrelacjonował im, jak bardzo zdegradował się jego ojciec. Chociaż obowiązkiem króla jest ochrona zasad religijnych, to Balal-sen stoczył się tak haniebnie! Lakszman-sen ogłosił więc, że odchodzi, aby przyjąć wyrzeczony porządek życia, sannyasę. Ministrowie sprzeciwili się jednak temu pomysłowi i rzekli:

― Książę, w takiej sytuacji, to ty powinieneś przejąć teraz rządy, a my chętnie zostaniemy twoimi doradcami. Pozbądźmy się tego bezużytecznego Balal-sena!

Gdy taki plan działania został już przez wszystkich zatwierdzony, ministrowie udali się do Balal-sena i zażądali, by przekazał władzę swojemu synowi.

― O, Balal-senie, jeśli chcesz iść do piekła, to idź, ale pozostaw kraj, abyśmy mogli nadal nim kierować dla dobra wszystkich obywateli.

Balal-sen przystał na tę propozycję bez oporu, gdyż – jak powiedział, interesowały go jedynie kobiety, alkohol i ryby. W ten sposób, następnym królem Bengalu miał zostać jego syn, książę Lakszman-sen.

 

Lakszman-sen poznaje Jayadevę

 

Pewnego razu, jeszcze przed koronacją, książę Lakszman-sen opuścił swoją stolicę i udał się nad rzekę Ajay. I tam, w okolicy wsi Kendubilva, miał poznać młodego, niezwykle interesującego człowieka, w którego życiu miał odegrać bardzo ważną rolę.

Gdy jednego dnia Lakszman-sen ćwiczył strzelanie z łuku, zdarzyła się rzecz bardzo niezwykła. Strzała wystrzelona w kierunku wielkiego banyanowego drzewa, nie doleciała do celu, ani nie spadła też na ziemię, lecz zawisła w powietrzu i tańczyła, niczym igła kompasu. Pod tym drzewem siedział młody człowiek, który wyglądał jak gdyby nie jadł i nie kąpał się od bardzo dawna. Był niezwykle wychudzony, a spod jego wpół przymkniętych powiek płynęły potoki łez. Będąc całkowicie nieświadomym zewnętrznego świata, śpiewał jakąś pieśń, w rytm której tańczyła strzała Lakszman-sena.

Ten widok zdumiał Lakszman-sena bardzo. Usiadł niepodal i zaczął się temu młodzieńcowi uważnie przyglądać. W pewnej chwili, człowiek ten zerwał się nagle i zawołał:

― O, mój Panie! O, mój Panie! ― po czym upadł nieprzytomny na ziemię.

Dla wykształconego i zaznajomionego z naukami Śrimad-Bhagavatam Lakszman-sena było oczywiste, że ten wychudzony młodzieniec pogrążony był w jakimś ekstatycznym transie. Po jakimś czasie zarzucił go sobie na plecy i zaniósł do chatki, jaką sobie niedawno wybudował. Przez długi jeszcze czas, ten młody człowiek pozostawał nieprzytomny. Czasami tylko wykrzykiwał:

― Kryszna! Kryszna! Kryszna! ― Wtedy Lakszman-sen odpowiadał mu:

― Tak, tak. Kryszna już zaraz tu będzie. Obudź się wreszcie!

Czasami, gdy wydawało się, że ten młodzieniec przestawał oddychać, Lakszman-sen przystawiał mu strzępek bawełny do nosa, aby sprawdzić, czy on jeszcze oddycha i spryskiwał jego twarz wodą, wymieszaną z papką sandałową. Czasami też, ciało tego człowieka wyginało się łuk, lub przyjmowało inną nienaturalną pozycję i zastygało tak na długie godziny. Lakszman-sen podkładał mu wtedy różne poduszki. Czasami jednak wydawało się, że jego normalna świadomość powraca i pytał wtedy:

― Czy widziałeś mojego Krysznę? ― wtedy Lakszman-sen odpowiadał:

― Tak, tak, widziałem Go. Kryszna zaraz tu będzie.

― Widziałeś Go?! ― wykrzyknął młody człowiek ― A mnie znowu nie udało się Go zobaczyć! ― i stracił przytomność ponownie. Po jakimś czasie znów się zerwał i zaczął do kogoś przemawiać:

― Nie, nie, nie! Kryszna nigdy tak nie postępuje! Tak naprawdę, to Kryszna cię kocha, uwierz mi!

― Kogo Kryszna kocha? ― zapytał  Lakszman-sen – Do kogo ty mówisz?

W końcu, po około tygodniu takiego braku kontaktu ze światem zewnętrznym, młody człowiek wrócił nagle do pełnej przytomności. Spojrzał na Lakszman-sena i zapytał:

― Czy wiesz, gdzie są moje liście palmowe? Muszę dalej pisać moją pieśń.

Lakszman-sen rzekł:

― Mam tu wszystko, co potrzeba. Nie musisz siedzieć na zewnątrz, w tym zimnie. Mam tę przyjemną chatkę i mogę ci tu służyć.

― Kim jesteś? ― zapytał młody człowiek.

― Jestem Lakszman-sen. ― odparł książę.

― A kim jest twój ojciec?

― Moim ojcem jest Balal-sen.

― Oooo! To ty jesteś synem naszego władcy?!

Lakszman-sen rzekł:

― Władcy? Jakiego władcy? Co ty mówisz? Królestwo mojego ojca nie interesuje mnie bardziej, niż to, o którym ty ciągle mówisz. Chciałbym je poznać. Proszę wprowadź mnie tam. Nie zajmę tam dużo miejsca. Wystarczy mi tam jeden skromny pokoik. Wyjaśnij mi proszę, o czym ty ciągle mówiłeś i kim jest ta osoba, która jest bez winy? Do kogo ty tak ciągle przemawiasz? Czy możesz mi o tym wszystkim opowiedzieć?

Młody człowiek wtedy rzekł:

― Mam na imię Jayadeva i ludzie uważają mnie za szaleńca. Nie wiem gdzie są moi rodzice i nie mam pojęcia, skąd się tu wziąłem. Ocknąłem się kiedyś nad brzegiem tej rzeki Ajay i od tamtej pory po prostu ciągle myślę o Krysznie i Radharani. To zupełnie inny świat od tego, który znamy. Jeśli lubisz poezję, to posłuchaj moich pieśni, a zrozumiesz, kto jest tym Panem, za którym tak bardzo tęsknię i z którym rozłąka jest tak paląca.

Wtedy  Lakszman-sen zapytał:

― No więc, kim jest ten Pan? Słyszałem z Bhagavatam, że jest On Vasudevą, źródłem wszystkiego. Ale ty mówisz takie dziwne rzeczy… mówiłeś, że ktoś kogoś oszukuje, ktoś kogoś kocha… Czy możesz powiedzieć mi o tym coś więcej?

I w ten sposób Jayadeva stopniowo wprowadził Lakszman-sena w temat madhurya-rasy, pięknej miłości Kryszny i Radhy. Najpierw jednak upewnił się, że Lakszman-sen zrozumiał, że Pan o którym mówią, nie jest zwykłym chłopakiem z tego świata, któremu zdarzyło się zakochać w zwykłej ziemskiej dziewczynie, lecz że chodzi tu o oryginalnego Pana całego świata, będącego źródłem wszystkich inkarnacji. Następnie Jayadeva zaśpiewał Lakszman-senie piękną pieśń o następującej treści.

 

Pieśń o burzy nad Yamuną

 

Pieśń Jayadevy mówiła o tym, że pewnego razu we Vrindavan – a był to sezon burzowej pogody – Nanda Maharaja i Matka Yaśoda udali się z Kryszną nad brzeg Yamuny. Były tam też pasterki gopi, i Radha wśród nich. W pewnej chwili mignęła błyskawica i strzelił piorun – i mały Kryszna się wystraszył. Chociaż wcześniej już Krysznie zdarzyło się połknąć potężny pożar lasu oraz zabić Agasurę, demona w postaci pytona, który był młodszym bratem Putany i Bakasury, ale tym razem Krsna zapragnął wystraszyć się burzy. Ponieważ Kryszna był cały roztrzęsiony, Jego zwykle różowawe oczy pożółkły, a ciemnoniebieska karnacja przybladła, Nanda Maharaja natychmiast przywołał Radharani i poprosił ją, aby odprowadziła Krysznę do domu. Tak więc Radha zabrała Krysznę do domu, lecz po drodze leżały ogrody Vrindavan. Gdy tylko weszli na ich teren, wszystko się nagle odmieniło i Radha z Kryszną spędzili tam trochę czasu. Aby jednak nie potraktować rozrywek Kryszny jako czegoś przyziemnego, trzeba cały czas pamiętać, kim On tak naprawdę jest.

Następnie Jayadeva zaśpiewał Dasavatara-stotrę, która opisuje potęgę Pana w Jego dziesięciu inkarnacjach. Mówi ona o tym, że ten sam Pan, który angażuje się w miłosne rozrywki w gajach Vrindavan, jako Mina – inkarnacja Pana w ciele ryby, ochronił Wedy od potopu zniszczenia; jako Kurma – inkarnacja Pana w ciele żółwia, służył za punkt podparcia dla gigantycznej góry Mandara podczas ubijania oceanu mleka; jako Varaha – inkarnacja Pana w ciele dzika, podniósł Ziemię z oceanu Garbhodhaka; jako Narasimha – inkarnacja Pana w ciele pół-lwa i pół-człowieka, dokonał chirurgicznej operacji na brzuchu demona Hiranyakasipu; jako Vamana – inkarnacja Pana w postaci karzełka-bramina, dwoma krokami przemierzył cały wszechświat; jako Pan Paraśurama – skąpał Ziemię we krwi demonicznych ksatriyów, jako Pan Ramacandra – zabił w wielkiej bitwie dziesięciogłowego demona Ravanę; jako Pan Balarama – przeciągnął Swoją sochą rzekę Yamunę; ten sam Pan – pojawił się też jako współczujący Buddha; oraz ten sam Pan – jako Pan Kalki, pojawi się jeszcze pod koniec kali-yugi; i ten sam Pan jest Najwyższą Osobą Boga, przyczyną wszystkich przyczyn.

W ten właśnie sposób książę Lakszman-sen odnalazł klejnot swojego życia, Jayadevę Goswamiego. Z jednej strony miał on swoje liczne królewskie obowiązki, z drugiej zaś strony, miał swego szalonego przyjaciela.

Gdy Lakszman-sen został już królem, ustanowił prawo mówiące, że każdy ma obowiązek wielbić Krysznę i wykonywać kirtan. Każdy, kto wykonywał kirtan, był zwolniony z płacenia podatków. Co więcej, każdy, kto był zaangażowany w kirtan, dostawał od króla ziemię oraz pieniądze. W ten sposób, dzięki Jayadevie Goswamiemu, który przez lata spisywał i śpiewał swoją pieśń Gita Govinda, zniknęli z kraju buddyści, zniknęli śaktowie i całe królestwo przepełnione było świadomością Kryszny. A Lakszman-sen nawet rozszerzył swoje królestwo. Podbił Orissę, Andra Pradesh i Madhya Pradesh. W obliczu potężnego Lakszman-sena nie mogła istnieć żadna niewedyjska religia. A całą swoją moc zawdzięczał słuchaniu Gita Govindy od Jayadevy Goswamiego.

 

Historia ze studnią

 

Lakszman-sen usłyszał kiedyś o nava-ratna, dziewięciu wybitnych ministrach słynnego króla Vikramadityi i zapragnął posiadać takich samych. Ponieważ znany był z wielkiej hojności, jego pałac ciągle odwiedzali różni uczeni. Ci, którzy zazdrośni byli o uwagę, jaką król poświęcał Jayadevie, na różne sposoby starali się zainfekować czyste serce króla.

Pewnego razu, jeden z takich uczonych przyprowadził do pałacu swoją synową o imieniu Vidyupura, doskonałą śpiewaczkę. Chociaż w rzeczywistości Lakszman-sena interesowały wyłącznie pieśni wychwalające Krysznę, to nie wszyscy o tym wiedzieli. I Vidyupura zaczęła swój wokalny występ, którym jednak był tylko pozbawiony treści, zawodzący alap. Gdy jej popis przeciągał się już za długo, podirytowany Lakszman-sen rzekł do niej:

― Proszę, przejdź łaskawie wreszcie do sedna rzeczy…

Niestety, Vidyupura nadal śpiewała swoje aaa…, więc Lakszman-sen sięgnął w końcu po swój miecz i rzekł:

― Albo Kryszna, albo tam są drzwi!

Nagle, do pałacu wbiegł jakiś starszy, zapłakany człowiek.

― Maharadża, ratuj mnie, ratuj...!

― Co się stało? ― Lakszman-sen poderwał się ze swoich królewskich poduszek.

― Moja córka… ! Moja córka wzięła z sobą dziecko i wiadro… Dziecko i wiadro… Dziecko i wiadro zabrała ze sobą…!

― No i co dalej!? Co się stało z tym dzieckiem i wiadrem?! Mów!

― Och, więc moja córka wzięła dziecko i więła też wiadro i…!

― No może wreszcie powiesz mi, co się stało z tym dzieckiem i wiadrem?!

― No więc wzięła wiadro i poszła po wodę do studni…!

Lakszman-sen zaczął potrząsać tym człowiekiem:

― Powiedz mi wreszcie, co się stało?! Mów!

― Gdy ta kobieta, Vidyupura, zaczęła śpiewać alap, moja córka tak się zasłuchała… Poszła po wodę z wiadrem i z dzieckiem na ręku… Miała do studni wrzucić wiadro, ale zamiast wiadra, wrzuciła do studni dziecko... !!! Ratuj, królu!!!

Lakszman-sen polecił natychmiast odprawić z pałacu Vidyupurę i błagalnym tonem zwrócił się do Jayadevy:

― Proszę, zrób coś, jeśli możesz, błagam… Dziecko w studni… Czy potrafisz coś zaradzić, mój Jayadevo?

I wtedy Jayadeva zaśpiewał:

― kesava dhrta-mina-sarira jaya jagadisa hare, jaya jagadisa hare, jaya jagadisa hare – a po chwili powiedział: ― Dziecko jest już uratowane.

Wtedy wszyscy pobiegli za tym starszym człowiekiem na miejsce tego dramatycznego zdarzenia, aby zobaczyć cud na własne oczy. Dziecko było już na rękach matki. Mając po prostu w pamięci Minę, czyli inkarnację Pana w postaci ryby, który wyratował Wedy z wód zniszczenia, Jayadeva poprosił Pana, by uratował też i to dziecko. I Pan tak zrobił.

 

Spalony ogród Lakszman-seny

 

Innym razem, gdy Lakszman-sen przebywał w swoim otoczonym pięknym ogrodem letnim pałacu, przybył do niego z Orissy wielki ekspert od mantr o imieniu Miśra Babu. Miśra Babu znany był z tego, że posiadał pełną kontrolę nad elementami materialnymi, a czynił to poprzez śpiew. Kiedy gościa posadzono już na specjalnym, honorowym miejscu, Miśra Babu omiótł wzrokiem piękną scenerię pałacowego ogrodu i rzekł do króla:

― Panie, nie ma nic tak potężnego, jak muzyka. Muzyka stwarza, muzyka utrzymuje i muzyka unicestwia!

― Wiem już coś na temat tego ostatniego. ― rzekł król. ― Niedawno z powodu muzyki wrzucono do studni dziecko. Ale nikt mi jeszcze nie pokazał, jak muzyka może stwarzać, czy utrzymywać, chociaż domyślam się, że muzyka potrafi utrzymywać czyjeś fałszywe ego i na pewno stwarzać zamieszanie. Nie traćmy jednak czasu, tylko przejdź do sedna sprawy. Nie przyszedłem tu dla wypoczynku, lecz wyłącznie dla sławienia Kryszny.

I Miśra Babu rozpoczął swój niezwykły śpiew, pełen specjalnych zaklęć. Chciał się popisać i zademonstrować, jak za pomocą specjalnych dźwięków można uzyskać niezwykłe efekty. Zaczął więc intensywnie wpatrywać się w drzewa królewskiego ogrodu, pełne pięknych, wiosennych listków i zaintonował specjalną ragę, która poprzez wzbudzenie atomów w eterze, wytwarza ogień. Każdy liść, na który Miśra Babu spojrzał, zaczynał się po chwili tlić i zapalał się. Wkrótce wszystkie drzewa królewskiego ogrodu stanęły w płomieniach. Przerażeni widzowie zaczęli wołać, aby Miśra Babu natychmiast przerwał pokaz, ale on dopiero się rozkręcał! Jego śpiew narastał z każdą chwilą. W pewnym momencie Miśra Babu nagle umilkł i wszystkie liście jednocześnie spadły z drzew. Chociaż była to pora wiosny, wszystkie drzewa wyglądały jak uschnięte drapaki na pustyni. Miśra Babu dumnym wzrokiem omiótł po publiczności, która teraz biła mu brawo. Wtedy Lakszman-sen powstał z królewskich poduszek i zapytał:

― Szanowny Miśra Babu, piętnaście lat zajęło mi stworzenie tego pięknego ogrodu. A ty przyszedłeś i zniszczyłeś go w kilka minut. Powiedziałeś nam, że dźwięki potrafią tworzyć, utrzymywać oraz niszczyć. Zniszczenie już zademontrowałeś, a teraz pokaż nam, jak muzyka tworzy! Niech te drzewa odzyskają liście i niech znów ożyją.

― Ależ to niemożliwe, królu! ― jęknął Miśra Babu.

Lakszman-sen zwrócił się wtedy do swojej straży przybocznej:

― Ściąć mu głowę! W przeciwnym razie wszystkie drzewa w moim kraju stracą liście!

Na to zerwał się Jayadeva i wykrzyknął:

― Ależ królu, zaczekaj! Co robisz!? Przecież on już i tak nie żyje! Nie gloryfikuje Kryszny, a więc już jest martwy! Po cóż miałbyś zabijać martwe ciało?

― Błagam, darujcie mi życie, proszę! ― jęczał Miśra Babu, którego życie wisiało już na włosku. Jayadeva zwrócił się do niego:

― Król chce mieć liście z powrotem na drzewach. Potrafisz to zrobić?

― Ale przecież to niemożliwe! ― jęczał przerażony Miśra Babu. ― Muzyka nie przywróci drzewom liści! Nikt tego nie może dokonać! Czy ktoś słyszał, aby było to możliwe?

― A dlaczego nie? Dla Kryszny wszystko jest możliwe! Jeśli On zapragnie czegoś, to nie ma takiej siły, żeby tak się nie stało. Jedyne, co człowiek musi robić, to gloryfikować Krysznę: ananyas cintayanto mam / ye janah paryupasate / tesam nityabhiyuktanam / yoga-ksemam vahamy aham. Pochodzisz z Puri, z królestwa Pana Jagannatha, więc módl się do Niego!

Zrozpaczony Miśra Babu zawołał:

― Ale jak mam się do Niego modlić, skoro obdarzył mnie On wokalnym talentem, a ja zlekceważyłem to zupełnie i nigdy w życiu Go nie gloryfikowałem! Cóż się ze mną teraz stanie? Gdzie ja teraz pójdę?!

― Nie obawiaj się! Przyjdziesz do mnie, a ja ci dam schronienie. ― powiedział Jayadeva i zwrócił się do Lakszman-sena:

― Wszystko, co człowiek musi w tym świecie robić, to po prostu gloryfikować Krysznę. Nic więcej nie jest konieczne. Wszystko inne w tym świecie już jest kompletne i jedyne czego tu  brakuje, to świadomość Kryszny.

Lakszman-sen rzekł:

― Jayadeva Prabhu, jesteś moim schronieniem. Nie znam nikogo, oprócz ciebie! Tworzenie, utrzymywanie i unicestwianie, wszystkie leżą u twoich lotosowych stóp, ponieważ jesteś czystym wielbicielem Kryszny. Potrafisz osiągnąć wszystko. Wydaj mi więc dyspozycję, co mam zrobić, a ja to uczynię.

Jayadeva rzekł:

― Usiądź więc królu wygodnie i po prostu posłuchaj tej pieśni. I Jayadeva zaśpiewał.

 

Pieśń o Radharani czekającej na Krsnę

 

Jayadeva zaśpiewał o tym, jak Śrimati Radharani czekała na Krysznę w ogrodach Vrindavan. Radha miała w pamięci Ich wcześniejsze spotkanie. Pamiętała, jak podczas pięknego tańca rasa, Kryszna trochę naśmiewał się z Niej, że będąc Nim tak zaaferowana czasami myliła kroki w tańcu. W tym tańcu rasa, w którym biorą udział niezliczone gopi, obowiązuje określony rytm oraz kroki taneczne.

To była wiosna. Wszystkie siły przyrody szły Radharani z pomocą i starały się wnieść spokój do Jej umysłu. Cała materialna natura zdawała się mówić:

― Nie obawiaj się! Kryszna na pewno zaraz przyjdzie!

I kiedykolwiek poruszył się jakiś liść na wietrze, albo pojawił jakiś szmer, Radharani już myślała, że to nadchodzi Kryszna. W takim napięciu Radha czekała na nadejście Kryszny. Następnie Jayadeva opisał też piękną postać Kryszny. I kiedy zaśpiewał o liściach, wszystkie drzewa w ogrodzie Lakszman-sena rozwinęły nowe liście. A kiedy zaśpiewał o kwiatach, na drzewach pojawiły się kwiaty, a gdy zaśpiewał o owocach, na drzewach pojawiły się dorodne owoce, a jeden z nich – szczególnie duży – spadł na głowę przerażonego Miśra Babu, który z wrażenia zemdlał.

Sytuację tę natychmiast wykorzystał Lakszman-sena, który polecił swojej straży natychmiast zabrać tego śpiewającego szkodnika i odesłać go z powrotem do Orissy, bez zatrzymywania się nigdzie po drodze.

 

 

CZĘŚĆ 2: Zanim Padmavati spotkała Jayadevę

 


Bramińska para stara się o dziecko

 

Jagannath Puri usytuowane jest nad brzegiem wielkiego Mahodadhi, czyli Wielkiego Oceanu, który dzisiaj nazywany jest Zatoką Bengalską. Jest to najświętsze miejsce, w którym można dokonać kąpieli w oceanie. Kąpiel w tym miejscu daje taki sam rezultat, co darshan Pana Jagannatha.

Pewnego razu, na plaży w  Jagannath Puri, zebrały się miliony ludzi. Wszyscy czekali na dęcie w konchy, obwieszczające specjalnie pomyślny czas, w którym należało wziąć kąpiel w oceanie. Wśród tych nieprzebranych tłumów była pewna młoda para, bramin i braminka, którzy przybyli z leżącego na południe od Orissy Andra Pradesh. Kiedy zagrzmiały już dźwięki konchy, ta bramińska para weszła do wody razem ze wszystkimi ludźmi, po czym wyszli z niej na jakiś czas i znowu weszli – i tak wiele razy. Nawet gdy już zapadł zmrok i wszyscy ludzie porozchodzili się do domów, oni nadal kąpali się w oceanie. Zobaczył to pewien kapłan i krzyknął do nich:

― Czy wam życie niemiłe!? Już Księżyc jest na niebie, a wy nadal wchodzicie do wody!? Co tu jeszcze robicie o tak późnej porze!?

― A, bo my przybyliśmy tu w pewnym, bardzo specjalnym celu. ― odparł młody bramin.

― To znaczy? W jakim celu?

― Byliśmy z pielgrzymką w wielu świątyniach, bo jak do tej pory nie udało nam się mieć dziecka, a jest to naszym wielkim pragnieniem. Modlimy się więc teraz do Pana Jagannatha o dziecko. Nie ma dla nas znaczenia, czy będzie to chłopiec, czy dziewczynka. A jak już będziemy mieć dziecko, to wtedy oddamy je Panu Jagannathowi.

Kapłan zaczął się śmiać:

― Nie macie dziecka, pragniecie dziecka, ale gdy je dostaniecie, to oddacie je Panu Jagannathowi? Czy to jakiś żart!?

― Nie, nie, nie! My chcemy tylko zaznać tej radości, jaka płynie z wychowywania małego dziecka, a potem zaraz oddamy je Panu Jagannathowi.

― Jeśli jest tak, jak mówicie, do po co wchodzicie do oceanu tyle razy?

― No bo słyszeliśmy, że kąpiel w oceanie jest tym samym, co zobaczenie Pana Jagannatha. To znaczy, że Pan Jagannatha jest w oceanie. Weszliśmy raz do wody, ale nie zobaczyliśmy Go tam, więc robimy tak co chwilę. Zamierzamy kąpać się aż do skutku!

― To nie tak, nic nie rozumiecie. ― powiedział kapłan. ― Wy Go nie widzicie, ale On was widzi. Lepiej idźcie do świątyni i poczekajcie na ostatnie ofiarowanie, które jest około 21.30. Wtedy bramini wynoszą maha-prasadam i rozdają wszystkim. Zjedzcie trochę tego maha-prasadam i połóżcie się na tym dużym kamieniu, który jest po lewej stronie trasy parikrama i tam módlcie się o dziecko. Z pewnością dostaniecie tam od Pana Jagannatha jakąś instrukcję.

Więc bramin i jego żona zrobili tak, jak polecił im kapłan. Najpierw kilka razy okrążyli świątynię Pana Jagannatha, a potem poczekali na rozdawanie maha-prasadam z ostatniego ofiarowania i zjedli to, co dostali. Kiedy świątynni kapłani robili ostatni obchód terenu, aby wyrzucić wszystkich, którzy nie zdążyli jeszcze wyjść poza mury świątyni, natknęli się na tę młodą parę.

― Hej, a wy co tu robicie!? Już zamykamy!

― Nie, nie, nie… My przyszliśmy tu w bardzo specjalnym celu. Czekamy, aż przemówi do nas Pan Jagannatha.

― My jesteśmy tu codziennie, ale do nas jeszcze przemówił. Dlaczego więc miałby przemówić do was?

― Nie, nie nie… Jeden kapłan nam powiedział, że mamy na tym kamieniu modlić się do Pana Jagannatha, a On do nas przemówi.

― No dobrze. To zostańcie tutaj, ale nie ruszajcie się stąd nigdzie, bo inaczej strażnicy wezmą was za złodziei i zaaresztują.

Tak więc, gdy bramińskiej parze pozwolono pozostać w tym miejscu, bramin zaczął śpiewać następującą modlitwę: śri padmanabha purusottama vasudeva vaikuntha madhava janardhana cakrapane (fragment Śri Venkateśvara Suprabhatam). Po skończonej modlitwie bramin zasnął, a we śnie pojawił się przed nim Pan Jagannatha, Baladeva i Subhadra. Bramin we śnie zobaczył, jak wszystkie trzy Bóstwa, kołysząc się na boki schodziły ze świątynnych schodów. Balarama szedł pierwszy, Pan Jagannath ostatni, a Subhadra była pomiędzy Nimi. Śpiący bramin cały pogrążył się w ekstazie.

― O, Jagannatha, o Jagannatha! My przyszliśmy tu specjalnie, aby Cię zobaczyć! A teraz Wy, wszystkie Bóstwa, schodzicie z ołtarza, żeby z nami porozmawiać! O Jagannatha! O Najwyższy Panie!

Pan Jagannatha poszedł bardzo blisko do bramina, tak, że Jego wielkie oczy wyglądały na jeszcze większe i rzekł:

― Jestem bardzo zadowolony z waszego oddania. Czy naprawdę tak bardzo pragniecie dziecka?

― Tak. ― odparł bramin. ― Mam już wszystko inne. Mam wiedzę, mam gdzie mieszkać, mam to i tamto, ale nie mam jeszcze dziecka! Panie Jagannath, proszę, daj mi dziecko!

― W porządku, ale pamiętaj, że już obiecałeś, że jak będziesz mieć dziecko, to Mi je oddasz!

― Ależ tak, tak, tak, Najwyższy Panie! Oczywiście! Możesz mieć Swoje dziecko! My z żoną tylko bardzo pragniemy zaznać tej radości, jaką daje wychowanie małego dziecka.

― A wolicie chłopca, czy dziewczynkę? ― do rozmowy wtrącił się Śri Baladeva.

― To nie ma dla nas znaczenia. Może być chłopiec, może być dziewczynka, nie jest to dla nas takie ważne.

― A jesteście pewni, że będziecie w stanie tej obietnicy dotrzymać?

― Pytasz mnie Panie, czy będziemy w stanie dotrzymać naszej obietnicy, ale po pierwsze, to od kogo ten pomysł obietnicy pochodzi? Jeśli podsunąłeś nam Panie ten pomysł, to możesz też dać nam siłę i do jego realizacji.

Pan Balarama spojrzał na Pana Jagannatha i powiedział:

― Zna filozofię. Dajmy im więc Nasze błogosławieństwo.

Bóstwa obdarzyły bramińską parę błogosławieństwem i zniknęły. Jakiś czas później bramin i jego żona obudzili się. Bramin spojrzał na żonę, a ona spojrzała na niego. 

― Czy słyszałaś tę rozmowę...?

― No właśnie chciałam się ciebie zapytać, czy ty ją też słyszałeś...?

― Nie, nie… ja pytam, czy ty słyszałaś to, co powiedział Pan Jagannatha?

― Nie, nie! To ja ciebie pytam, czy słyszałeś, co Pan Jagannatha powiedział?

― No, ja słyszałem…

― I ja też to słyszałam! Ale jak ty mogłeś to słyszeć?

― No, ja po prostu spałem i wszystko to przyśniło mi się. I ty też byłaś w moim śnie.

― O! A ty byłeś w moim!

― To znaczy, że przyśniło nam się to samo. Teraz to już naprawdę musimy bardzo starannie przestrzegać wszystkich zasad religijnych. Dostaliśmy błogosławieństwo i w końcu będziemy mieć dziecko! I będę też nawet potrafił się od niego odwiązać! Ha!

I tak bramińska para zaczęła podróżować to tu, to tam, do różnych, niezbyt odległych miejsc pielgrzymek, po czym ostatecznie powrócili do Jagannath Puri, w którym już osiedli. Z biegiem czasu braminka szczęśliwie zaszła w ciążę.

 

Padmavati – muzyczny i taneczny geniusz

 

W odpowiednim czasie, bramińskiej parze urodziła się dziewczynka. Jednej nocy matka dziewczynki miała sen, że Pan Jagannatha zwraca się do Radharani imieniem Padmavati. Następnego dnia rano, opowiedziała o swoim śnie mężowi i stwierdziła, że ich córka powinna nosić imię służki Padmavati, czyli Padmavati dasi.

Kiedy Padmavati dasi miała zaledwie trzy latka, matka wzięła ją na plecy i poszła do miasta, aby dziecko zaczęło poznawać świat. Idąc drogą, przechodziła koło krowy, która z jakiegoś powodu potrząsała głową, rytmicznie dzwoniąc zawieszonym na szyi dzwonkiem. A obok jechał wóz, którego koło rytmicznie skrzypiało. Dzwonek dzwonił: ding-dong, a koło skrzypiało: kriiik-kraaak. I mała Padmavati zaczęła klepać mamę w rytm tych dźwięków: ding-dong, kriiik-kraaak, ding-dong, kriiik-kraaak.

― Co robisz, Padma? Dlaczego tak mnie poklepujesz? ― matka zupełnie nie skojarzyła zachowania Padmavati z krową i skrzypiącym kołem u wozu. Sytuacji tej jednak przyglądał się pewnien młody człowiek. Widział wyraźnie, jak mała Padmavati wystukiwała rytm: ding-dong, kriiik-kraaak, ding-dong, kriiik-kraaak. Podszedł do nich i zapytał:

― Matko, skąd jesteście? Gdzie mieszkacie?

― Jesteśmy z południa. Przybyliśmy tu na pielgrzymkę. Trzymamy się razem z innymi braminami.

― A czy mogę was o coś poprosić?

― Nie jesteśmy bogaci, ale jak chcesz, jeden posiłek możemy ci ofiarować.

― Nie, nie, nie… ja nie chcę od was nic do jedzenia. Ale mam prośbę, abyś pozwoliła mi uczyć twoją córkę muzyki. Od dawna szukam takiej duszy, która urodziła się z poczuciem rytmu. I od dwudziestu pięciu lat nie przyjąłem jeszcze nikogo na ucznia. Ale patrząc na ruchy rączek twojej córki, mogę śmiało powiedzieć, że ona nadaje się na wielką ucztę dla Pana Jagannatha.

― Na jaką ucztę dla Pana Jagannatha? Cóż to ma znaczyć? Czy Pan Jagannatha ma ją zjeść?!

― Już ja to wszystko wyjaśnię twojemu mężowi. Powiedz mi tylko, gdzie mieszkacie?

― Mieszkamy w trzeciej chacie obok tego drzewa neem.

Nauczyciel muzyki poszedł więc pod wskazane miejsce i rzekł do ojca Padmavati:

― Mój drogi braminie, jesteś prawdziwie pobłogosławiony przez los. Twoja córeczka jest prawdziwym uosobieniem muzyki. Mam wielkie pragnienie uczyć ją tańca i to jeszcze zanim postawi ona swoje pierwsze kroki. Już pierwsze kroki jakie ona zrobi, powinny być krokami tanecznymi. Czy wyrazisz na to zgodę?

Bramin zgodził się i od tamtej pory nauczyciel muzyki zaczął przychodzić do nich codziennie. Na początek, zaczął śpiewać Padmavati różne ragi. Gdy dziewczynka miała cztery latka, czasami podchodziła do niego i ciągnęła go za ucho. Wtedy jej ojciec przepraszał nauczyciela za niegrzeczne zachowanie córki, ale nie można oczekiwać od czteroletniego dziecka, że będzie zawsze grzeczne. Dopiero po jakimś czasie nauczyciel zorientował się, że Padmavati ciągnie go za ucho zawsze wtedy, gdy on zaśpiewał jakąś nutę fałszywie. Oznaczało to, że ona już zna wszystkie ragi, a to było wręcz nie do pomyślenia!

Gdy Padmavati ukończyła pięć lat, nauczyciel zaczął uczyć ją śpiewu. Któregoś dnia, gdy uczył ją ragi Hamsa Dhvani, Padmavati pomagała mamie robić czapati. Nauczycielowi nie podobało się, że dziewczynka nie poświęca mu całej uwagi, więc rzekł:

― Jak nie będziesz uważna, to popełnisz błąd.

― Nauczycielu – rzekła Padmavati – czy nie widzisz, że jestem uważna? Wszystkie czapati klepię do rytmu, który śpiewasz. Ale jak chcesz, to mogę nie robić czapati. ― I Padmavati otrzepała ręce z mąki i grzecznie usiadła przed nauczycielem. Ten ponownie chciał zaśpiewać ragę Hamsa Dhvani, ale raga ta nagle wyleciała mu jakoś z głowy. Nauczyciel próbował ją sobie przypomnieć i coś podśpiewywał. Widząc jego bezskuteczne wysiłki, Padmavati sama zaśpiewała tę ragę i powiedziała:

― Jak nie będziesz uważny, to popełnisz błąd.

Nie minęło wiele czasu, jak nauczyciel zorientował się, że Padmavati bezbłędnie śpiewa 72 ragi i tak naprawdę on już nie ma czego jej nauczyć. Postanowił wtedy sprowadzić do niej swojego muzycznego guru, który był ekspertem od śpiewu i tańca.

W tym czasie Padmavati ukończyła już sześć lat. Nie tylko znała już wszystkie rytmy i główne ragi, ale potrafiła też rozpoznać jaką ragę grał wiatr świszczący w liściach drzew. Dla Padmavati, cały świat był muzyką i rytmem.

Gdy miała siedem lat, wielu znamienitych muzyków odwiedzało ich dom, by zobaczyć to cudowne dziecko. Ponieważ tłum wokół domu robił się tak nieznośnie duży, że nie mogli już żyć spokojnie, rodzina przeprowadziła się do miejscowości Katak. Ale również i tam, żeby wejść do swojego domu, bramin musiał wymijać długą kolejkę czekających ludzi. Do Padmavati przychodzili ludzie już nie tylko po to, aby podziwiać jej wokalny i taneczny geniusz, ale także muzycy, którzy chcieli rozstrzygnąć pewne muzyczne wątpliwości, takim ona była ekspertem.

Padmavati tańczyła tylko wieczorami, przed domowymi Bóstwami Pana Jagannatha, podczas wieczornego arati. Ponieważ tłum gromadził się ciągle coraz większy, lokalny król zlecił wybudowanie mandapy, budynku, który mógł pomieścić dużą ilość ludzi. Następnie polecił ojcu Padmavati, aby przeniósł tam ich domowe Bóstwa, tak, aby wszyscy mogli widzieć jak Padmavati tańczy dla Pana Jagannatha.

 

Przeprowadzka do świątyni Pana Jagannatha

 

Gdy Padmavati miała już ukończone osiem lat, rodzinę braminów odwiedził w Katak pewien sadhu z Pandarpur i poprosił o odrobinę mąki, tyle, aby mógł zrobić sobie dwa czapati. Bramin poszedł do spiżarki po mąkę, a sadhu stał przed chatą i wystukiwał swoją dandą rytm, do którego intonował imię Pana Vitthalnatha. Ojciec nasypał mąkę na talerzyk i kazał Padmavati ostrożnie ją zanieść temu sadhu. Gdy tak sadhu wystukiwał rytm i intonował: Vitthal, Vitthal, Vitthal, Vitthal, Padmavati zaczęła iść w jego kierunku tanecznym krokiem, w tym samym rytmie. Gdy ojciec to zobaczył, złapał się za głowę i zapytał:

― Padmavati! Dlaczego nie zaniesiesz sadhu tej mąki trochę szybciej?

― No bo sadhu wystukuje taki powolny rytm, że ja nie mogę iść szybciej. Poproś go, by stukał szybciej, to szybciej dojdę do niego.

Bramin coraz częściej zachodził w głowę, co za niezwykłym dzieckiem obdarzył go los. Każdy dźwięk był dla niej muzyką, tonem, rytmem. Sadhu patrzył i uśmiechał się widząc jak Padmavati zbliża się do niego tanecznym krokiem, jednak tak ostrożnie by nie rozsypać mąki. Nadstawił swój worek, do którego Padmavati zaczęła uważnie przesypywać mąkę. Zapatrzony w nią sadhu jednak nieopatrznie odsunął swój worek i część mąki poleciała na ziemię. Gdy zobaczył to ojciec Padmavati, krzyknął:

― Hej, mahatma-ji, śpisz, czy co? Cała mąka jest na ziemi!

― Kim jest ta piękna dziewczynka? ― zapytał sadhu.

― Nie rozumiem, co to za pytanie? Jesteś szpiegiem jakimś, czy co? Zadajesz takie niemądre pytanie, a przecież wiadomo, że to moja córka!

Sadhu wtedy powiedział:

― Zamieńmy słowo na osobności.

Ojciec Padmavati kazał jej wejść do chaty i wtedy sadhu rzekł:

― Ona nie jest twoją córką.

Coraz bardziej poirytowany bramin rzekł:

― Mahatma-ji, chciałeś mąki na dwa czapati i dostałeś. A teraz idź swoją drogą! I nie mów mi, że Padmavati nie jest moją córką. A co, może jest twoją córką, co?!

― Nie. Ona nie jest moją córką, ani też nie jest twoją córką. Ona należy do Pana Jagannatha!

I nagle bramin przypomniał sobie o obietnicy złożonej przed laty Panu Jagannathowi. I zapytał sadhu:

― Czy możesz powiedzieć mi, skąd ty wiesz o tej mojej obietnicy?

― A czy widziałeś jej taneczne ruchy gdy wystukiwałem rytm? Taka osoba powinna tańczyć tylko dla Pana Jagannatha! Ostatniej nocy Pan Jagannatha przyszedł do mnie we śnie i powiedział, że spotkam dzisiaj bardzo ładną tancereczkę. Miałem przypomnieć jej ojcu, że ona należy do Pana Jagannatha i że ma być Mu zwrócona natychmiast.

Na te słowa bramin natychmiast poleciał do swojej spiżarki i przyniósł pięć kilogramów mąki i przesypał do worka sadhu. Po tym położył rękę na jego ramieniu i powiedział:

― Mahatma-ji, ja bardzo kocham moją córkę. Jak mógłbym ją oddać komukolwiek, nawet Panu Jagannathowi?

Wtedy sadhu rzekł:

― Ooo! To już jest sprawa pomiędzy tobą, a Panem Jagannathem! Pan Jagannatha powiedział, że powinieneś ją oddać, ale jak nie chcesz, to już twoja sprawa! Ale ja, od takich, co nie przyjmują instrukcji Pana Jagannatha, nie chcę ani grama mąki! Weź sobie te pięć kilo mąki, nie chcę ich!

I sadhu poszedł, bez pożegnania.

Po tym zdarzeniu bramin był całkowicie wytrącony z równowagi i nie mógł znaleźć sobie miejsca. Kiedy żona przygotowała mu jedzenie, zobaczyła, że on wygląda jakoś niewyraźnie.

― Co z tobą się dzieje, mój mężu? Dlaczego nie jesz, jak należy? Nie masz apetytu?

― Oj, żono, wiesz co? Nadeszły nasze kłopoty. Pamiętasz tego sadhu, co odwiedził nas dziś rano? To on przyniósł nam wielki problem. Przypomniał mi o obietnicy, jaką daliśmy Panu Jagannathowi i powiedział, że Padmavati należy do Pana Jagannatha.

― No bo to prawda! Ona należy do Pana Jagannatha.

― Co chcesz przez to powiedzieć? Że mam odprowadzić Padmavati do świątyni Pana Jagannatha i ją tam zostawić?! Mam tak odwrócić się i po prostu wrócić do domu?! Myślisz, że dam radę tak zrobić?!

― Nie! Kto ci powiedział, że masz się odwrócić i odejść? Ty też tam zostań! A co tu niby masz w tej pustej chacie? Padmavati zostanie u Pana Jagannatha, więc i ty tam zostań! I ja też pójdę razem z wami do Pana Jagannatha!

― O, to nie jest taki zły pomysł! ― bramin poczuł wyraźną ulgę. ― Zamiast tylko oddawać Padmavati Panu Jagannathowi, zrzucimy cały nasz kłopot na Jego głowę! Pójdziemy do Niego całą naszą rodziną!

Następnego dnia bramińska para opróżniła chatę rozdając ludziom wszystkie domowe i kuchenne sprzęty. Sąsiedzi przyglądali się z ciekawością i pytali:

― Co się dzieje, braminie? Wyprowadzacie się gdzieś? A może przyjmujesz sannyasę?

― Sannyasę? Nie. Ksetra-sannyasę!

― Gdzie?

― A w świątyni Pana Jagannatha!

― A co będzie z waszą córką?

― Padmavati? Ona już od dawna należy do Pana Jagannatha, więc postanowiliśmy pójść do Niego razem z nią!

Wszyscy ludzi myśleli, że bramińska rodzina postradała zmysły, ale oni zrobili tak, jak postanowili i wszyscy udali się do świątyni Pana Jagannatha. Stanęli koło Garuda-stambha i zaczęli modlić się do Pana, aby ich przyjął. W tym samym czasie zobaczyli, jak jakiś człowiek wspina się na kopułę świątyni, aby zmienić flagę. Za każdym razem kiedy Bóstwa Jagannatha, Baladevy i Subhadry przebierane są w nowe szaty, na szczycie świątyni zmienia się flagę. Bramin krzyknął:

― Patrzcie, to bardzo pomyślny znak! Pan Jagannatha nas zaakceptował! Idziemy do świątyni!

Usłyszał jeden z kapłanów i zapytał:

― Co takiego mówisz? Po co tu przyszliście?

― Przyszliśmy tu, aby przyjąć schronienie w tej świątyni. Pan Jagannatha jest naszym Panem i zamierzamy tu pozostać. Pozbyliśmy się wszystkich naszych rzeczy i tu jest teraz nasz nowy dom. Niech Pan Jagannatha się nami zaopiekuje.

― Bardzo dobrze! Bardzo dobrze! ― odpowiedział kapłan. Ulokujcie się tu pod tym spełniającym pragnienia drzewem kalpa-vriksza. Tu prasadam nigdy nie brakuje, jest go mnóstwo, bo co chwila odbywa się kolejne ofiarowanie. A ta mała dziewczynka wygląda na pełną oddania dla Pana Jagannatha. Niech ona coś zaśpiewa dla Pana! To będzie prawdziwa uczta dla Pana Jagannatha!

I tak Padmavati znalazła się przed obliczem Pana Jagannatha, czyli na swoim właściwym miejscu.

 

Pan Jagannatha instruuje ojca Padmavati

 

W międzyczasie, w sercu ojca Padmavati zaczął narastać kolejny niepokój. Jego córka miała już osiem lat, a jeszcze nie miała kandydata na męża! W cywilizacji wedyjskiej dziewczęta były wydawane za mąż jeszcze przed osiągnięciem dojrzałości i braminowi nie dawało to spokoju. Gdzie miał on znaleźć stosownego kawalera dla swojej, tak niezwykłej córki? Przecież nie wyda jej za mąż za jakiegoś fryzjera! To w ogóle nie wchodziło w grę. Utalentowana i pełna oddania dla Pana Jagannatha Padmavati, mogła zostać żoną jedynie podobnie wyjątkowej osoby. Tak właśnie rozmyślał bramin, aż jednej nocy, ponownie objawił mu się Pan Jaganntha, który powiedział:

― O braminie, jesteś złodziejem!

― O Panie Jagannacie, ja? Złodziejem!? Jak to!?

― Tak, jesteś złodziejem, braminie!

― A cóż ja ukradłem, Panie?!

― Ukradłeś Moją córkę.

― Twoją córkę?! No przecież właśnie Ci ją oddałem!

― To prawda, oddałeś mi swoją córkę, ale nie oddałeś mi swoich trosk z nią związanych. Swoje troski też musisz oddać Mnie.

― Aaach, to o to chodzi! Proszę bardzo, zabierz Sobie wszystkie moje troski i proszę, zrób coś z nimi.

― Ja już dawno wszystko obmyśliłem. ― powiedział Pan. ― A co ty sobie myślisz, że Ja to tylko siedzę tu i jem, i że nie wykonuję Swoich obowiązków?! Ja już dawno podjąłem decyzję. I powiem ci tylko jedno: Jayadeva!

― Tak Panie, jayadeva! No bo jayadeva oznacza po prostu: „Wszelka chwała Tobie, Panie”!

― Nie zrozumiałeś Mnie! Jayadeva to kandydat na męża dla twojej córki!

― Ooo… dla mojej córki? Jayadeva?! A gdzie ja go znajdę?

― Jayadeva jest we wsi Kendubilva. Odnajdź go i daj mu Padmavati za żonę. ― rzekł Pan Jaganntaha i zniknął.

Rano bramin obudził się i rzekł do żony:

― Wyruszam na wielkie poszukiwania! Pan Jagannatha przyszedł do mnie w nocy i powiedział mi, kto ma zostać mężem naszej Padmavati. Ma na imię Jayadeva i mieszka we wsi Kendubilva! Nie wiem jeszcze ile ma lat, nie wiem jak wygląda, nie wiem do jakiej kasty należy. Nie wiem też, czy ma olej w głowie. Ja nic o nim nie wiem!

― Jeśli tak chce Pan Jagannatha, to tak będzie. ― rzekła żona bramina ― Przygotuję wam jedzenie na drogę, które wystarczy wam na kilka dni. Potem będziesz musiał chodzić po prośbie.

 

W poszukiwaniu wsi Kendubilva

 

Gdy wszystko było już gotowe, bramin wziął Padmavati za rękę i ruszyli przed siebie. Po drodze rozpytywali o wieś Kendubilva, ale nikt o takiej wsi nie słyszał. Wędrowali w ten sposób, tu i tam, przez całe dwa lata, aż któregoś dnia dotarli nad rzekę Ajay. Tam natknęli się na gromadę braminów w dobrym nastroju, prowadzących pięknie przystrojone krowy, obładowane workami ziarna i mąki. Ojciec Padmavati zaczepił ich i zapytał skąd idą i co jest powodem tak wielkiego ich zadowolenia. Bramini odparli:

― Dobry człowieku, wracamy właśnie z pałacu króla Lakszman-sena, który jest cały w ekstazie, bo usłyszał następną pieśń Jayadevy. Król opróżnił wszystkie swoje spichlerze i obdarował gości wszystkim, co tylko miał. Idźcie do niego od razu, bo gdy ktoś jest Vaisnavą, to król obsypuje go darami. Idźcie do niego natychmiast!

― Ale ja nie jestem w potrzebie żadnego bogactwa. Jedno czego pragnę, to dowiedzieć się w końcu, gdzie jest wieś Kendubilva.

― Ha, ha, ha…! My właśnie stamtąd wracamy! Kendubilva jest zaraz po drugiej stronie rzeki!

― Po drugiej stronie tej rzeki? Czy aby na pewno?

― Nie żartuj sobie, braminie. No przecież my wiemy, skąd idziemy.

Bramin natychmiast wziął Padmavati na plecy i przepłynął rzekę Ajay. Tam zapytał jakąś napotkaną osobę:

― Czy to jest wieś Kendubilva?

― Tak.

― Ale... jesteś tego pewny?

― Co masz na myśli, czy jestem tego pewny?! Moja rodzina mieszka tutaj od piętnastu pokoleń! Natomiast ciebie nie znam zupełnie… Dlaczego mnie tak wypytujesz, człowieku?!

Bramin i Padmavati ruszyli dalej i dotarli w końcu na plac targowy. Bramin podszedł do jakiejś starszej kobiety i zapytał:

― Didima, czy znasz może Jayadevę?

― Tak.

― Znasz go?!

― Tak, oczywiście. Tutaj każdy zna Jayadevę.

― A czy wiesz, gdzie on jest?

― O..., on może być wszędzie.

― Wszędzie? Jak to: wszędzie?

― Nie da się powiedzieć, gdzie on dokładnie jest.

― Dlaczego mówisz, że on jest wszędzie? Czy on jest Bhagavanem, czy co?

― Nie, nie jest Bhagavanem. To szaleniec. Raz jest tu, a raz tam.

― Szaleniec? A to ładna sprawa. Szukam go, bo moja córka ma poślubić Jayadevę ze wsi Kendubilva. Więc muszę go odnaleźć.

― W tej wsi jest tylko jeden Jayadeva, więc na pewno się nie pomylisz. I wszyscy go tu dobrze znają.

― Ale czy możesz mi powiedzieć, jak mam go znaleźć, bo nawet nie wiem jak on wygląda?

― Szukaj człowieka, który jest baaardzo chudy, bo nic nie jadł od miesięcy. On jest ciągle zapłakany. Zrywa suche liście z drzew i paznokciami wydrapuje na nich imię Kryszny. A potem rzuca je z wiatrem i goni za nimi krzycząc: Kryszna! Kryszna! Taki jest właśnie Jayadeva.

― A czy możesz mi wskazać w której części wsi mam go zacząć szukać?

― Nie da się powiedzieć, gdzie on jest teraz. Czasami chodzi tu, czasami tam, a czasami płynie z prądem rzeki jak kłoda drewna. Czasami siedzi pod wodą, a czasami na jakimś drzewie, a czasami królowi Lakszman-senie udaje się go przywołać na chwilę do pałacu, ale to się zdarza bardzo rzadko. Ale jest jedna rzecz, jaką możesz zrobić żeby go odnaleźć. Zacznij biegać tu i tam z podniesionym rękami i krzycz: Kryszna! Kryszna! To ci pomoże go znaleźć, bo właśnie to on robi cały czas.

 

Bramin odnajduje Jayadevę

 

Bramin postanowił posłuchać tej rady. Zostawił Padmavati pod opieką staruszki i zaczął biegać po wsi z podniesionymi rękami wołając: Kryszna! Kryszna! A ludzie zaczęli się śmiać:

― Ooo, mamy teraz i drugiego szaleńca we wsi! Tamten jest młody, a ten stary…

Gdy tak bramin biegał tu i tam, w pewnym momencie zobaczył jakieś liście wirujące na wietrze. Złapał jeden z nich i zobaczył wydrapane na nim imię Kryszny. Już wiedział w którym mniej więcej kierunku powinien szukać Jayadevy. W końcu dostrzegł młodego człowieka, który zrywał z drzewa liście i paznokciem wydrapywał na nich imiona Kryszny. Potem rzucał je z wiatrem i gonił za nimi jak szalony, wołając: Kryszna! Kryszna! A potem nieprzytomny padł na ziemię.

― No to w końcu mam go! Odnalazłem kandydata na męża dla mojej córki! ― Bramin podniósł bezwładnego Jayadevę z ziemi i zaczął go cucić:

― Jayadeva! Hej, Jayadeva!

― Kryszna? Kryszna? Czy widziałeś mojego Krysznę?

― Tak, widziałem Krysznę.

― Widziałeś Krysznę?! Czy możesz mi powiedzieć, czy Kryszna wróci do Radharani?

― Ja nie zgłaszam sprzeciwu. Kryszna może wróćić do Radhy. ― powiedział bramin.

― Nie, nie, nie. Ty nic nie rozumiesz! Radha pogniewała się na Krysznę!

― Dlaczego Radha pogniewała się na Krysznę?

― Ona pogniewała się na Niego, bo usłyszała od jednej sakhi, że Kryszna spotkał się w zagajnikach Nidhuvan z innymi gopi. I Radharani jest tym cała załamana… No bo jeśli Kryszna tak postępuje, to Radha ma prawo czuć się źle.

― Nic się nie obawiaj. ― powiedział bramin. ― Ja już powiedziałem Krysznie, że takie postępowanie nie jest w porządku!

― Powiedziałeś to Krysznie? O, to bardzo dobrze! W końcu ktoś musiał Mu to powiedzieć. I co Kryszna odpowiedział na to?

― Kryszna odpowiedział, że gdy tylko skończy ten jeden taniec, to od razu przyjdzie.

― No i sam widzisz, jak się Kryszna zachowuje. Przez ostatnie trzy dni do Radharani przyszły trzy sakhi i wszystkie opowiadały, jaki ten Kryszna stał się niemożliwie niemoralny. Więc Radharani pogniewała się na Niego na dobre. I nawet teraz, kiedy powiewa ten przyjemny wiatr od wzgórz Malaya, działa na Nią jak jad węża.

Bramin w końcu uzyskał pewność, że to właśnie tego Jayadevę Pan Jagannath wybrał na męża dla Padmavati. Oni oboje zachowywali się w taki sam sposób i tak samo mówili. Oboje byli tacy sami, czyli całkowicie oderwani od rzeczywistości. Bramin wiedział, że kiedy wreszcie uda mu się doprowadzić do spotkania Jayadevy z Padmavati, jego misja zostanie ostatecznie zakończona. Jednak jedna rzecz nie dawała mu ciągle spokoju, a mianowicie, czy Jayadeva będzie w stanie zapewnić Padmavati jakieś jedzenie, ubranie i dom? Jak dwoje szaleńców razem da sobie radę w życiu?

Jayadeva przemówił nagle:

― Tym razem Radharani nie przyjmie żadnych wymówek. Kryszna będzie musiał udowodnić, że mówi prawdę. Nie zostanie wpuszczony do Radharani. Widzisz? Tu są jej przyjaciółki. Jak tym razem Kryszna przyjdzie, to już one dadzą Mu dobrą nauczkę!

― Ja tu czegoś nie rozumiem. ― powiedział bramin. ― Mówisz, że Kryszna ma dostać od gopi nauczkę, a jednocześnie biegasz wszędzie i wołasz: Kryszna! Kryszna! Kryszna! Więc jak to jest? Jesteś za Nim, czy przeciwko Niemu?

― No bo ten Kryszna... ― głos Jayadevy załamał się ― jest moim tlenem! On jest moją praną! Ja nie potrafię żyć bez Niego! A teraz te sceny, które odbywają się pomiędzy Radharani i Kryszną… ja naprawdę nie wiem, jak to wszystko się zakończy. Najlepiej by było, gdyby Kryszna wrócił do Radhy i już więcej nie sprawiał Jej żadnych przykrości. Wtedy Radha będzie bardzo zadowolona i da mi jakąś służbę oddania. A jak Ona da mi służbę oddania, to już nic więcej nie będzie mi do szczęścia potrzebne…

I tu bramin go przyłapał.

― O! Mówisz, że nic więcej nie będzie ci już potrzebne?

― Nic więcej nie będzie mi już potrzebne.

― A co z domem?

― Z jakim domem?

― Powiedzmy, że Kryszna wrócił do Radharani. Ona jest szczęśliwa i dała ci służbę oddania. Ale powiedziałeś, że nic więcej nie potrzebujesz. A co z twoim domem? Nie potrzebujesz żadnego domu?

― Domu? Jakiego domu? Przecież wszystkie domy są moim domem.

― W porządku, wszystkie domy są twoim domem, ale ciągle potrzebujesz jakiegoś domu w którym będziesz przebywał!

― Nie... Ja będę przebywał w każdym domu!

― Ale ty wyglądasz, jak byś na coś czekał!

― Tak! Ja czekam na Krysznę! Kryszna musi tu zaraz nadejść!

― A jeśli Kryszna przyjdzie ― zapytał bramin ― to co ty z tego będziesz miał?

― Jak już Kryszna przyjdzie, to już nic innego nie będę potrzebował, więc nie będę miał nic innego!

I w tym momencie dyskusji bramin zwątpił w celowość jej kontynuowania i rzekł:

― W porządku. Pisz imiona Kryszny, a ja jeszcze do ciebie wrócę.

Bramin bardzo intensywnie zaczął zastanawiać się, dlaczego Pan Jagannath wybrał takiego szaleńca na męża dla jego córki. Kawaler był bardzo niezwykły, ale mówił, że nie potrzebuje domu. To gdzie Padmavati będzie mieszkała? Co ona będzie jadła?

Bramin wrócił na targ po córkę i razem udali się do dharamshali, darmowego domu gościnnego, w którym rozdawano jedzenie. Taka była polityka Lakszman-sena, że każdy kto mantruje Hare Kryszna, może jeść i spać tam za darmo, do końca życia. Jedyne, co musi robić, to mantrować Hare Kryszna. Tak więc najpierw ojciec z córką najedli się do syta, a nastepnie Padmavati zaczęła tańczyć. Stopniowo cała dharamshala wypełniła się ludźmi. Bramin podjął decyzję, że odda Padmavati Jayadevie za żonę dopiero wtedy, gdy on udowodni, że będzie w stanie zapewnić im razem utrzymanie.

 

Jayadeva znajduje Bóstwa Radha-Syamasundara

 

Ktoregoś dnia, a było to w okresie pory deszczowej, Jayadeva miał niezwykły sen. Po godzinach płaczu za Kryszną, padł nieprzytomny nad rzeką Ajay. I we śnie przyszli do niego razem: Radha i Kryszna, trzymając się za ręce. Tańczyli i patrzyli w jego stronę, a on pogrążony był w totalnej ekstazie.

― O, mój Panie! Gdzie mogę Was Oboje znaleźć?! ― zawołał we śnie Jayadeva.

― Jesteśmy bardzo blisko. ― odparła Radharani. ― Wskocz do rzeki, a tam Nas znajdziesz.

Jayadeva zaczął stopniowo odzyskiwać zewnętrzną świadomość. Dookoła było bardzo ciemno i szalała burza. W świetle błyskawic widać było wezbraną rzekę. Gdy tylko Jayadeva przypomniał sobie o instrukcji Radharani, natychmiast wskoczył do wody. Zanurkował aż do samego dna i rozglądał się za Radhą i Kryszną. W końcu, gdy już nie miał sił machać rękami, nagle o coś uderzył. To były Bóstwa Radha-Kryszna. Wydobył je z wody natychmiast i popędził do pałacu Lakszman-sena krzycząc:

― Lakszman-sen! Lakszman-sen! Królu! Znalazłem Krysznę! Znalazłem Radhę!

Gdy król Lakszman-sen ujrzał Bóstwa, natychmiast zwołał swoich ministrów. Zlecił im natychmiastowe rozpoczęcie budowy pięknej świątyni Śri Śri Radha-Syamasundara. Świątynia ta powstała w wiosce Kendubilva i tam Jayadeva rozpoczął zwyczaj śpiewania swojego poematu, Gita Govinda, dla przyjemności Bóstw.

Wieść o Bóstwach Radha-Kryszna, które pojawiły się Jayadevie Goswamiemu we śnie, rozeszła się szeroko i do świątyni zaczęły ściągać coraz większe rzesze pielgrzymów. Bóstwa zaczęły być obdarowywane perłami, diamentami, zbożem i jedwabiami. Obserwował to wszystko ojciec Padmavati i pewnym momencie uznał, że nadeszła wlaściwa chwila. Podszedł z córką do Jayadevy i powiedział:

― Jayadevo, to jest Padmavati, moja córka. Pamiętasz mnie? Mówiłem ci, że Kryszna powróci!

― Tak, tak! Tu jest Kryszna, a tu jest Śrimati Radharani! ― Jayadeva był cały szczęśliwy.

W międzyczasie Padmavati złożyła pokłon u stóp Jayadevy i zapytała:

― Prabhu, jak długo jeszcze muszę żyć w rozłące z tobą? Dlaczego mnie nie przyjmiesz?

― No właśnie! Dlaczego jeszcze nie jesteś ze mną? Zupełnie tego nie rozumiem. ― wzrok Jayadevy spoczął na braminie ― To on jest całym winowajcą! Ciągle trzyma Padmavati przy sobie, a przecież ona powinna być ze mną!

Bramin szybko i z wielka ulgą powiedział:

― Tak, tak, proszę bardzo, weź ją sobie!

Szybko przyniósł trochę wody,  wypowiedział odpowiednie mantry i przekazał Padmavati Jayadevie. I w ten sposób Padmavati weszła w życie Jayadevy.

 


CZĘŚĆ 3: Jayadeva i Padmavati po ślubie


Werset napisany przez Krsnę

 

Było powszechnie wiadomo, że król Lakszman-sen był pod wielkim wpływem Jayadevy. Nie wszystkim się to podobało i zdarzały się spiski, które miały tę zażyłość osłabić. Kiedykolwiek pojawiały się takie nieprzyjemne sytuacje, Jayadeva zawsze mówił:

― Po co to robisz? Po prostu myśl o Krysznie. Po prostu myśl o Krysznie.

I tak, z biegiem czasu Jayadeva wciąż spisywał swoje duchowe wizje, które były kolejnymi odsłonami poematu Gita Govinda. Pewnego razu Jayadeva miał wizję, że Śrimati Radharani bardzo rozgniewała się ujrzawszy przyklejoną na policzku Kryszny kropeczkę bindi, noszoną przez mężatki. Bardzo Ją to wytrąciło z równowagi i postanowiła pogniewać się na Krysznę na dobre. Gdy Kryszna zobaczył, że tym razem to nie przelewki, zaczął się tłumaczyć:

― Droga Radha, Ja tylko zbierałem w lesie kwiaty dla Ciebie! Chodziłem tu i tam, przedzierałem się przez różne krzaki i może akurat tam jakaś gopi zgubiła swoją kropeczkę bindi. Nie mam pojęcia, jak ona znalazła się na Moim policzku! ― zaklinał się Kryszna.

― Nie mów mi takich rzeczy! Nie zmyślaj historyjek! Nie mówisz Mi prawdy! Nie chcę Cię widzieć! ― powiedziała Radha, jednocześnie czując, jak pęka jej serce na piętnaście milionów kawałków.

― Jak te słowa mogły Mi przejść przez gardło? ― pomyślała miotająca się pomiędzy skrajnymi emocjami Radha.

Wtedy Kryszna, widząc stanowczość i upór Radharani podszedł do Niej bliżej i powiedział:

― Radha, Ty jesteś Moim całym życiem! Nie istnieje dla Mnie nic, oprócz Ciebie! Dla Ciebie jestem w stanie wyrzec się wszystkiego innego. Powiedz mi, co mam zrobić? Ja już zaznałem trucizny rozłąki z Tobą. Nie bądź dla Mnie tak okrutna…

Radharani żachnęła się i odparła:

― Wiele razy już tak mówiłeś! A potem znowu gdzieś idziesz i robisz co Ci się podoba! A potem znowu wracasz i śpiewasz Swoje poezje. Zwodzisz Mnie tylko… Ale nie! Tym razem nic z tego!

Wtedy Kryszna zdjął Swą koronę z pawich piór, uklęknął przed Radhą i rzekł:

― Radha, proszę, umieść Swoje lotosowe stopy na Mojej głowie.

Gdy Jayadeva spisywał Gita Govindę kawałek po kawałku, był zawsze cały we łzach, myśląc, ile to intensywnej miłości do Kryszny ma w Sobie Radha i ile intensywnej miłości do Radhy ma w Sobie Kryszna. Pisał i płakał. Płakał i pisał, a jego palmowe liście były całe mokre od łez. Z powodu tych łez Jayadeva nie widział tekstu, który właśnie napisał, ale gdy skończył pisać linijkę, nagle zastygł i zastanowił się:

― Co? Co ja piszę? Kryszna prosi Radharani, by postawiła Swoje lotosowe stopy na Jego głowie? ― i wykreślił tę linijkę, po czym wielce zmieszany zawołał żonę.

― Padmavati! Chodź tu szybko!

― Mój panie, co się stało? ― Padmavati przyniosła mu wodę do picia i zaczęła go wachlować pawimi piórami. Jayadeva, cały drżąc, wskazał jej na liść palmowy.

― Padma, zobacz, jak ja to mogłem napisać?

Padmavati zaczęła czytać na głos zapisane linijki i gdy doszła do tego jak Kryszna poprosił, by Radharani położyła Swoje lotosowe stopy na Jego głowie, Jayadeva doskoczył do niej i zatkał jej usta.

― Jak to się stało? Jak ja mogłem napisać, że Kryszna prosi Radharani, by postawiła Swoje lotosowe stopy na Jego głowie?

Padmavati wtedy rzekła:

― Nie przesadzaj, Prabhu. Opisujesz tylko to, co Kryszna ci objawia. Niczego przecież nie wymyślasz. Widzisz i opisujesz. No więc jak? Było tak, jak napisałeś?

― Tak było. ― odparł Jayadeva.

― No więc nie ma nic złego w zapisaniu tego. ― rzekła Padmavati.

― Ale jak to świat zrozumie? W mojej książce było już kilka takich miejsc, gdzie ludzie na pewno nie zrozumieją prawidłowo Kryszny. Będą myśleć, że są to zwykłe romanse pomiędzy jakimś mężczyzną i jakąś kobietą. Nie wiem, co robić, ale jakoś Kryszna objawia mi takie rozrywki! Napisałem to, ale właściwie to nie wiem dlaczego!

Padmavati powiedziała:

― Zostaw to na razie. Idź nad rzekę, wykąp się, potem zjesz i odpoczniesz. A jak wstaniesz to, wszystko przemyślisz sobie na spokojnie.

Jayadeva zgodził się z zaleceniem żony i poszedł nad rzekę. Padmavati w tym czasie szybko posprzątała dom, ugotowała jedzenie i czekała na powrót męża. W pewnym momencie usłyszała pukanie do drzwi. Była zdziwiona, że Jayadeva wrócił tak szybko, bo zwykle wyjście nad rzekę zajmowało mu ze cztery godziny. Zawsze, kiedy Jayadeva widział rzekę, natychmiast przychodziła na myśl Yamuna i odlatywał w inną rzeczywistość. Jayadeva nigdy nie wracał do domu na czas, więc jeśli tym razem wrócił tak szybko, to musiało oznaczać, że wydarzyło się coś ważnego. Padmavati otworzyła drzwi i zapytała:

― Co tak wcześnie wracasz dzisiaj? Nie kąpałeś się? Rzeka wylała?

― Nie, nie. Wykąpałem się, ale wróciłem szybko, żeby dokończyć ten werset.

Padmavati nałożyła mężowi prasadam, a on tylko jadł, jadł i zachwalał smak jedzenia, tak że w końcu niewiele zostało dla niej. Potem Jayadeva poprosił żonę, by przyniosła mu jego przybory do pisania i napisał słynne słowa: dehi tava pada pallavam udaram.

― Czy jesteś pewny, że właśnie tak ma być napisane? ― zapytała Padmavati.

― Tak. ― odparł Jayadeva. ― Tak było i tak ma być napisane.

― Jak uważasz, tak będzie. ― rzekła Padmavati. ― Czy napiszesz tak, czy napiszesz inaczej, to zależy wszystko od ciebie. To ty jesteś moim guru i to ty widzisz te rozrywki Kryszny. Ja ich nie widzę. Ja widzę tylko twoje rozrywki.

Jayadeva poszedł się położyć, a Padmavati nawet postanowiła nie jeść od razu, aby nie narobić garnkami żadnego hałasu. Postanowiła, że zje dopiero wtedy, gdy Jayadeva się obudzi. I wtedy Padmavati usłyszała następne pukanie do drzwi. ― Kto to może być? ― pomyślała.

― Padmavati, otwórz drzwi! ― usłyszała wołanie zza drzwi. ― Kto śmie wołać mnie po imieniu? ― pomyślała. Wzięła do ręki chochlę, tak na wszelki wypadek, i uchyliła drzwi. A za drzwiami, ku swojemu zdumieniu, zobaczyła swego męża Jayadevę! Obejrzała się za siebie i zobaczyła jednego Jayadevę śpiącego w pokoju na łóżku, a tu, przed nią stał drugi Jayadeva!

― No wpuść mnie wreszcie! Już wróciłem, bo muszę dokończyć pisanie tego wersetu.

Skołowana Padmavati jeszcze raz zajrzała do pokoju i jeszcze raz wyjrzała przed drzwi.

― No, co tak latasz w tę i z powrotem? ― niecierpliwił się stojący przed drzwiami Jayadeva.

― Czy ty aby na pewno jesteś moim mężem? ― zapytała Padmavati?

― No wiesz, to zwykle mnie ludzie nazywają szaleńcem. Pozwolili mi zamieszkać w tej wsi tylko dlatego, że ty jesteś przy zdrowych zmysłach. Ale jak widać, teraz i ty postradałaś zmysły. Co ci się stało?

― Ale, Prabhu, tam…

― No może wpuść mnie do domu, bo ludzie patrzą. Co oni sobie o nas pomyślą? Wracam do domu, a żona nie daje mi wejść!

Skołowana Padmavati wpuściła Jayadevę do domu i prawie z płaczem rzekła:

― Ależ Prabhu, ja dopiero co posprzątałam po tym jak zjadłeś, potem napisałeś ten werset i położyłeś się odpocząć…

― O czym ty mówisz, Padma?! Jestem głodny jak nie wiadomo co! Dopiero co wróciłem znad rzeki, bo tyle czasu zajęło mi myślenie o Krysznie! ― powiedział Jayadeva.

― Prabhu, ale ty już przyszedłeś wcześniej…

― Padma, o czym ty mówisz?!

Nagle Padmavati zaczęła biegać po całej chacie i wszędzie zaglądać, jak gdyby czegoś szukała. Zajrzała nerwowo pod poduszkę, pod prześcieradło, pod łóżko i nawet na dach.

― Czego tak szukasz, Padma?! Co ci się stało?!

― No, ciebie szukam, spałeś tu przecież jeszcze przed chwilą…

― Ale dlaczego szukasz mnie pod łóżkiem?! Przecież ja stoję tutaj, przed tobą! Ty mnie szukasz, kiedy ja mówię do ciebie?!

― Ależ Prabhu, to było tak..., najpierw zjadłeś prasadam, zjadłeś prawie wszystko, tak że dla mnie bardzo niewiele zostawiłeś…

― Cooo?! Ależ ja jestem strasznie głodny!

W końcu Padmavati przyniosła palmowy liść z wersetem i wręczyła Jayadevie.

― Masz! Zobacz, co się wydarzyło! Patrz co napisałeś!

Jayadeva spojrzał na liść i przeczytał słowa: dehi tava pada pallavam udaram. Bądź łaskawa dla Mnie. Dehi (daj Mi) tava pada (Twoje stopy) pallavam (lotos), udaram (bądź Mi życzliwa), po czym tracąc przytomność zdążył jeszcze tylko wykrzyknąć:

― Padmavatiiii… !

Padmavati natychmiast poleciała po poduszki, bo wiedziała, co ten ton Jayadevy oznacza.

― Tak, Prabhu. Proszę bardzo.

I bum! Tak zdarzało się niemal codziennie, że Jayadeva tracił zewnętrzną świadomość. Gdy w końcu po wielu godzinach doszedł do siebie, rzekł:

― Padmavati, czy ty wiesz, kto do nas przyszedł?

― Nie wiem. Skąd mam wiedzieć? Ale wyglądał tak samo jak ty. Jakiś magik pewnie…

Gdy tylko Padmavati wymówiła słowo magik, Jayadevę znów ogarnęły wielkie emocje.

― Magik! Tak! Wielki magik! Radharani też nazywa Go wielkim magikiem…! Szybko! Gdzie mój liść palmowy?! ― i zaczął zapisywać następny werset.

W ten sposób Śri Kryszna przyszedł do domu Jayadevy i Padmavati, aby osobiście napisać tę linijkę tekstu.


Podrapane Bóstwa Jagannatha


Ponieważ wokół króla Lakszman-sena kręciło się coraz więcej nieprzychylnych i zazdrosnych osób, zaproponował on Jayadevie, żeby wszyscy oni we troje przenieśli się do Jagannatha Puri. Jayadeva będzie mógł tam komponować i śpiewać swój poemat Panu Jagannathowi, a Padmavati będzie dla Niego tańczyła. I ten pomysł bardzo się Jayadevie spodobał.

Gdy przenieśli się już do Jagannath Puri, tak się złożyło, że przebywało tam aż trzech królów jednocześnie: lokalny król Gaja-pati z Jagannath Puri, wielki król Gangey-cora z Tamil-Nadu i Andra Pradesh, oraz Lakszman-sen z Bengalu. Wszyscy byli wielkimi Vaisnavami i wszyscy bardzo się wzajemnie szanowali.

Król Gangey-cora wprowadził takie prawo, że świątynni artyści mogli wykonywać jedynie Gita Govindę, a odstępstwo od tej reguły karano więzieniem. Król osobiście przychodził codziennie do świątyni Pana Jagannatha, aby nadzorować wielbienie Bóstw. Wspinał się nawet na ołtarz, by sprawdzić, czy nigdzie nie ma kurzu. Wszystko musiało lśnić.

Pewnego dnia w świątyni wybuchła wielka afera. Król Gangey-cora dokonując rutynowej inspekcji świątyni, zobaczył na policzkach Pana Jagannatha liczne zadrapania! Takie same zadrapania były też na twarzach Pana Baladevy oraz Subadry! Król natychmiast zawezwał głównego kapłana i zwołał zebranie wszystkich urzędników, aby przeprowadzić szczegółowe dochodzenie. Uczeni mieli w tym celu przewertować wszystkie księgi wiedzy, ale niestety, wyjaśnienia takiego zdarzenia nie odnaleziono. Wtedy król Gangey-cora rzekł:

― Od dziś zaczynam pościć, a wy wszyscy – razem ze mną! Musimy ustalić, skąd wzięły się te zadrapania! W przeciwnym razie jesteśmy do niczego! Wielbimy te Bóstwa, a pomimo naszej opieki zostały One uszkodzone! To już lepiej jest umrzeć!

W nocy królowi objawił się Pan Jagannatha i powiedział:

― Po co tak niepotrzebnie męczycie swoje brzuchy? Ja jem tyle waszych ofiarowań dziennie i wszędzie jest pełno prasadam, więc dlaczego głodujecie?!

― Drogi Panie, pościmy z powodu tych zadrapań na Waszych twarzach. Nie rozumiemy jak mogło do tego dojść.

― To Ja ci powiem, skąd one się wzięły. Ta piękna dziewczyna zbiera codziennie rano kwiaty w ogrodzie i pięknie przy tym śpiewa Gita Govindę. A ponieważ Gita Govinda jest wspaniała, więc Ja, Baladeva i Subhadra skradamy się w ukryciu za nią. Ona zrywa kwiatek, to tu, to tam, a My chowamy się raz za jednym krzakiem, a raz za za drugim. Chowamy się, bo gdyby Nas ujrzała, to jeszcze mogła by przestałać śpiewać i to byłaby strata! Podrapaliśmy się więc o te krzaki. Ja jestem uzależniony od tej Gita Govindy i nie chcę słyszeć nic innego.

― Mój drogi Panie – król poczuł przypływ entuzjazmu – ale jeśli tak bardzo pragniesz słuchać Gita Govindy, to po co masz przechodzić przez te wszystkie trudności? Przecież Padmavati śpiewa ją w świątyni i Jayadeva też ją śpiewa!

― To za mało! Inni śpiewacy śpiewają też i inne pieśni, na które wcale nie mam ochoty.

Od tamtej pory król Gangey-cora ustanowił prawo, że kiedy Bóstwa są budzone – śpiewana jest Gita Govinda, kiedy ofiarowywane jest bhoga – śpiewana jest Gita Govinda i kiedy wieczorem Pan Jagannatha udaje się na spoczynek – śpiewana jest Gita Govinda. Wszystkie służby świątynne odbywają się przy dźwiękach Gita Govindy. Tradycja ta rozlała się później po całych Indiach. Król Lakszman-sen zlecił sporządzić wielką ilość kopii Gita Govindy, które następnie darmowo przekazał świątyniom podczas swojego objazdu całych Indii.

 

Jayadeva traci i odzyskuje ręce

 

Pewnego razu Jayadeva udał się z Lakszman-senem na wędrówkę po lasach. Oddzieliwszy się od króla, Jayadeva natknął się na bandytów, których ktoś przywiązał do drzewa. Litościwy Jayadeva uwolnił ich, nie wiedząc, jakie straszne będą tego konsekwencje. Gdy bandyci zorientowali się, że Jayadevie towarzyszy w lesie król i że mogą zostać zdemaskowani, chwycili za miecze i obcięli mu obie ręce! Jayadeva zdążył tylko w ostatniej chwili pomyśleć o Panu Jagannacie i stracił przytomność. Gdy Lakszman-sen znalazł go, Jayadeva leżał już w kałuży krwi. Król natychmiast zabrał go z powrotem do pałacu.

W tym też czasie, dużo mówiło się o bardzo czystym i cnotliwym charakterze Padmavati. Słysząc, jak zwykli ludzie rozmawiają o niej, w żonie Lakszman-sena, obudziła się zazdrość. Nawet sam król powiedział kiedyś, że Padmavati jest tak oddana swemu mężowi, że nie mogłaby żyć bez niego ani chwili. Królowa postanowiła sprawdzić, czy jest to prawda.

Kiedy więc następnym razem król wybrał się na polowanie, aby ustrzelić groźnego tygrysa, który w okolicy zabijał ludzi, królowa poleciła jednemu ze swoich sług spryskać krwią ubranie Jayadevy i pokazać Padmavati na dowód, że rozszarpał go tygrys. I sługa zrobił tak, jak mu przykazano. Zobaczywszy zakrwawioną odzieź Jayadevy, Padmavati wykrzyknęła tylko:

― Prabhu! Odszedłeś z tego świata?! ― i padła martwa.

Kiedy król i Jayadeva wrócili do pałacu, zobaczyli, że Padmavati nie żyje. Lakszman-sen natychmiast wszczął dochodzenie, co się wydarzyło i w ciągu dwóch minut poznał całą prawdę. Dobył miecz i zawołał do swojej królowej:

― Cóż za okrutna kobieta jest z ciebie! Jesteś niczym królowa Kaikeyi! Stracisz swoją głowę za to! ― i król podniósł miecz. Ale Jayadeva, który stał obok, krzyknął:

― Lakszman-sen! Lakszman-sen! Co robisz?! Ona jest wielbicielką Pana! ― i wyciągnął ręce, by powstrzymać Lakszman-senę. Nagle, wszyscy ujrzeli, że Jayadeva znów ma ręce! Król uradował się niezmiernie i cały jego gniew nagle zniknął. A Jayadeva, patrząc z niedowierzaniem na swoje ręce wykrzyknął:

― Kryszna dał mi ręce z powrotem!!!  Kryszna dał mi ręce!!!

Gdy dusza Padmavati usłyszała, co krzyknął Jayadeva, natychmiast wróciła do ciała i Padmavati zawołała:

― O Prabhu! Ty żyjesz?! No to ja też wróciłam!

 

Jagannatha Puri – baza sankirtanu

 

Tak więc Jayadeva zamieszkał w Jaganntha Puri na dobre i zrobił to z dwóch powodów. Po pierwsze, w Bengalu było zbyt wiele zazdrosnych osób, które nie były w stanie tolerować tego, że działo się tak wiele pozytywnych rzeczy z samego powodu, że Jayadeva był czystym wielbicielem Kryszny, a król Lakszmana-sen był mu bardzo przychylny. Drugim powodem było to, że Jayadeva pragnął śpiewać dla Pana Jagannatha, a Padmavati chciała dla Niego tańczyć. Jednocześnie, król Lakszmana-sen bardzo zaprzyjaźnił się z królem Orissy, Gaja-patim, który tak bardzo oddany był wielbieniu Bóstw, że z radością przekazał sprawy administracyjne Lakszman-senie. Lakszman-sen, z jednej strony był bardzo oddany Jayadevie, a z drugiej strony dbał o bezpieczeństwo kraju. Bardzo pilował tego, żeby w królestwie były tylko osoby oddane Najwyższemu Panu. Gdy tylko ktoś był przeciwny oddaniu dla Pana, nie było tam dla niego miejsca. Trzecim królem był król Tamil-Nadu i Andra Pradesh, Gangey-cora. Z uwagi na przyjaźń tych trzech wielkich królów, flaga Vaisnavizmu powiewała bardzo szeroko.

Ktoś może pomyśleć, że to dzięki pokojowej współpracy takich trzech wielkich władców, Jayadeva Goswami był w stanie komponować wielką literaturę bhakti. W rzeczywistości było jednak dokładnie odwrotnie. To dlatego, że Jayadeva Goswami tworzył taką wzniosłą literaturę, ci trzej królowie byli w stanie osiągać sukcesy również i w innych dziedzinach.

Tak więc Jayadeva Gosvami pisał swoją Gita Govindę i chociaż nie ma oficjalnych danych, jak długo to trwało, to z różnych pieśni można wywnioskować, że zajęło mu to około dziesięciu lat. 

 

Benares i Gita Govinda

 

Przeprowadzając program szerzenia Vaisznavizmu i wprowadzania Gita Govindy do świątyń, król Lakszman-sen dotarł pewnego razu z Jayadevą i swoją armią do Benares, które jest siedzibą smarta-braminów oraz impersonalistów. Król Lakszman-sen rozkazał zwołać zebranie wszystkich uczonych w mieście, aby Jayadeva mógł zaprezentować im swój poemat. Ci impersonalistyczni uczeni, nosząc w sercach zazdrość o Osobę Boga, słuchali Gita Govindy z niechęcią, ale nikt nie odważył się wypowiedzieć słowa krytyki. Po pierwsze, kompozycja Jayadevy była gramatycznie bez zarzutu, a po drugie, król Lakszman-sen znany był z ostrego miecza i z tego, że nie tolerował nie-Vaisnavów.

Kiedy Jayadeva doszedł już do tej linijki, kiedy to Krsna prosi, aby Radha umieściła Swoje lotosowe stopy na Jego głowie – zawahał się. Nie był pewny, czy takie poufne słowa może odczytać przed tą grzeszną publicznością. Filozofowie Mayavadi już popełniają obrazy wobec Najwyższej Osoby Boga, a cóż dopiero pomyślą sobie, gdy usłyszą takie Jego słowa? Więc pominął je. Gdy już Jayadeva dokończył prezentację poematu, w tłumie pojawł się nagle jakiś stary człowiek, który wykrzyknął:

― Oszustwo! Oszustwo! Oszustwo!

Wszyscy zaczęli patrzeć w jego stronę, a niektórzy podchwycili te same emocje i zaczęli mu wtórować:

― Oszustwo! Oszustwo! Oszustwo!

Lakszman-sen wyłowił jednego krzykacza z tłumu i zapytał:

― Co ty mówisz?! No, co mówisz?! Wytłumacz mi się natychmiast!

― Jaaa...? Nic, panie! Ja nic nie mówię…., to tamten!

I tak Lakszman-sen zaczął wyłapywać krzykaczy jednego za drugim i wszyscy z nich wyparali się, że mają cokolwiek do zarzucenia Jayadevie. W końcu królowi udało się w tłumie złapać tego starego człowieka za sikhę. Zaprowadził go na scenę i zażądał wyjaśnień.

― Ten człowiek jest oszustem. – powiedział stary człowiek wskazując na Jayadevę.

― Na jakiej podstawie tak mówisz? ― zagrzmiał Lakszman-sen.

― Kiedy byłem w Puri, ten człowiek czytał tę samą książkę. W tej pieśni były dodatkowe dwie linijki, których on teraz nie przeczytał. Jeśli ktoś prezentuje książkę, ale nie robi tego w pełni, to jest oszustem! Jego książka nie powinna być czytana! Trzeba ją wrzucić do Gangesu! ― krzyknął stary człowiek, wyrwał plik palmowych liści Jayadevie z rąk i wrzucił je do rzeki. Lakszman-sen natychmiast skoczył do niego i złapał jak opryszka. Jayadeva na to zawołał:

― Królu, zaczekaj! To, co powiedział ten człowiek jest prawdą... Nie przeczytałem tych dwóch linijek tekstu. To ja jestem więc winny, nie on. Proszę cię, puść go wolno.

I wtedy wszyscy zostali świadkami pewnego cudu natury. Palmowe liście Jayadevy płynęły pod prąd rzeki, podpływały do brzegu i wyskakiwały na scenę, gdzie stał Jayadeva. Wtedy wśród panditów podniósł się gwar, że skoro matka Ganga zaakceptowała tę książkę, to znaczy, że teraz wszyscy powinni przyjąć ją na swoje głowy. Kto mógł, rzucił się, aby złapać chociaż jeden liść i w jednej chwili nieprzyjemne zamieszanie zamieniło się w zbiorową radość.

Kiedy całe zamieszanie już ucichło i Jayadeva mógł kontynuować czytanie Gita Govindy, Lakszman-sen zaczął rozglądać się tym starym człowiekiem, który całe to zamieszanie wywołał. Jednak nigdzie nie mógł do dostrzec. Wsiadł więc na konia i objechał całe Benares rozpytując o staruszka, ale nie było po nim ani śladu. Do samego wieczora dręczyło króla to, kim był ten tajemniczy człowiek, aż wreszcie zasnął. A w nocy przyszedł do niego Pan Jagannatha i powiedział:

― Lakszman-sen, twój miecz nie jest w stanie ściąć Mojej głowy. Powinieneś zrozumieć, że to Ja byłem tym starym człowiekiem. I zrobiłem to po to, aby ludzie zobaczyli, jak chwalebne są książki Jayadevy. Matka Ganges pokazała, że te książki znajdują się ponad prawami natury, bo jej liście płynęły przeciwnie do nurtu rzeki.

 

Sankirtan Lakszman-seny idzie dalej

 

Po prezentacji Gita Govindy w tym jakże trudnym miejscu, sankirtanowa grupa Lakszman-sena udała się do Kaszmiru. Tam pojawiła się osobiście Matka Sarasvati, która przygrywała na swojej vinie, podczas gdy Jayadeva prezentował poemat. Z Kaszmiru udali się dalej do następnych prowincji: do Pendżabu, do Gudżarat i do świątyni Pana Vitthalnatha w Maharastrze. Przybyli tam podczas specjalnego Ekadaszi, na które ludzie masowo schodzą się nawet z bardzo odległych stron. Gdy podczas tamtej uroczystości Jayadeva śpiewał Gita Govindę, wszyscy mogli usłyszeć dźwięk dzwoneczków u stóp, które nosił Pan Vitthalnath.

Stamtąd grupa króla Lakszman-sena udała się na południe, a po zakończeniu całej pada-yatry wszyscy wrócili do Jagannatha Puri. Dzięki temu wędrownemu sankirtanowi, prawie w każdym królestwie został wprowadzony zwyczaj śpiewania w świątyniach Gita Govindy. W ten sposób Gita Govinda podbiła prawie cały kraj.

Gdy nadszedł właściwy czas, Jayadeva Gosvami zakończył swoje ziemskie rozrywki, ale istnieją rozbieżne wersje, jak to się stało. Dzisiaj wieś Kendubilva nazywa się Joydev Kenduli i można ją znaleźć na mapie. Hare Krsna!

 

Tłumaczenie wykładu: Jagadisha das


 
Powrót >>>     
Udostępnij:
   
 
             
 
 
 
OSTATNIE NA FORUM
Zwierzęta pobożne i grzeszne
(23-04-2024 21:19:56)
 
Re: Indradyumna Swami
(27-03-2024 13:32:32)
 
KUPIĘ Śrimad Bhagavatam, Canta 01-07
(23-02-2024 13:12:45)
 
Re: Przemyslenia na temat Harinama Sankirtana
(31-01-2024 19:22:28)
 
Nie jesteśmy wegetarianami ani nie-wegetarianami
(19-01-2024 18:59:38)
 
Re: Świeckie Państwo?
(20-12-2023 21:38:05)
 
Vanaprastha
(19-12-2023 21:41:53)
 
 
LINKI
 
 
 
 
 
 
 
TAGI
Święte Imię   Kryszna Katha   Varnaśrama   Filozofia   Kryszna   Mahatma das   Krishna Kshetra Swami   Prawo karmy   Polityka   Monarchia   Homoseksualizm   Kobiety   Astrologia   Chrześcijaństwo   Aborcja   Trivikrama Swami   Prabhupada  
 
Copyright © 2016. All Rights Reserved.  Created by Future Project